Pieniądze to trudny temat. Niezbyt często
ludzie rozmawiają o nim otwarcie, nawet w rodzinnym gronie. Nie mówi się o
tym ile kto zarabia, ile wydaje, a ile oszczędza. Często zdarza się, że
pojawiają się problemy z kontrolowaniem wydatków, z prowadzeniem miesięcznego
budżetu lub z zaoszczędzeniem na wakacje. Kiedy
wstępujemy w poważny związek, zamieszkujemy razem, czy bierzemy ślub – sprawa
komplikuje się jeszcze bardziej.
Podobnie jak
rozmawiamy o życiowych planach i marzeniach, powinniśmy rozmawiać o finansach. Jedni z nas są rozrzutni,
inni oszczędni. W związku z tym, żeby
uniknąć w przyszłości niepotrzebnych awantur, każda para, która jest
na etapie planowania wspólnego zamieszkania lub ślubu powinna mieć ten temat
solidnie przedyskutowany. Jest to niezmiernie ważne. Nie powinniśmy kłócić się
o pieniądze, bo to potrafi popsuć nawet najlepszy związek. W temacie finansów
najważniejsza jest szczerość. Ważne jest też, żeby pamiętać, że nie kochamy
kogoś za to ile zarabia, ale jaką jest osobą i nie mamy prawa krytykować
partnera jeśli zarabia mniej od nas.
Z Pawłem
zamieszkaliśmy ze sobą po wielu, wielu latach znajomości. Wcześniej wiedzieliśmy, że to poważny związek, dlatego nie mieliśmy przed sobą tajemnic
jeśli chodzi o zarobki. Nie zdarzały się u nas sytuacje, że przy wspólnych
wyjściach lub zakupach płaciła zawsze jedna osoba lub „dziś Ty, jutro ja”.
Działało to w ten sposób, że płaciła osoba, która akurat miała przy sobie
gotówkę lub kartę. Nie zmieniło się to też kiedy zamieszkaliśmy razem. Finanse
nadal były płynne, mieliśmy jednak już wspólne konto oszczędnościowe, na którym
zbieraliśmy pieniądze na wesele. Sprawa finansów zmieniła się po ślubie.
Dwa oddzielne konta
Każde z małżonków posiada konto
indywidualne i samo dysponuje wydatkami. Można podzielić się domowymi
rachunkami. „Ja płacę za prąd, a Ty za wodę”. Uważam, że taka konfiguracja bardzo często prowadzi do kłótni. Bo ktoś
zapomniał zapłacić rachunek, bo ktoś częściej płaci za zakupy, a to znowu ktoś,
kolejny raz z rzędu, zapłacił za paliwo do auta, którym jeździcie oboje. Na pewno
jest wielu zwolenników dwóch oddzielnych kont, swobody i indywidualnego
poczucia bezpieczeństwa finansowego, ale moim
zdaniem, dwa oddzielne konta to najgorsza z możliwych wersji podziału finansów.
Wspólne konto
Wspólne konto
bankowe jest odpowiednie dla osób, które mają do siebie pełne zaufanie i pewne
są tego, że pewnego dnia żona nie wejdzie do domu i nie powie, że kupiła sobie
nową torebkę za dwa tysiące, a mąż, że właśnie bez konsultacji z żoną kupił
nowy komputer. Przy posiadaniu wspólnego
konta mogą pojawić się frustracje jeśli jedna ze stron wydaje znacznie więcej,
a druga ogranicza wydatki do minimum.
Trzy konta
My
zdecydowaliśmy się właśnie na taki model finansowy. Każde z nas posiada własne konto indywidualne, na którym odkładamy
niewielkie kwoty na tak zwane prezenty i przyjemności. Pozostała część dochodów
zostaje na głównym koncie i to nim operujemy przy codziennych wydatkach.
Konta indywidualne służą nam głównie do dodatkowego oszczędzania np. na prezenty
dla drugiej połówki (przy okazji udaje się zachować tajemnicę i niespodzianki
są zaskoczeniem, nie dowiem się w jakim sklepie mąż zapłacił kartą, a on – za
co ja zapłaciłam przelewem). Dzięki tym dodatkowym kontom możemy pozwolić sobie
też na rzeczy, które są naszymi małymi lub większymi chciejstwami, np.
sukienkę, w której się zakochałam, ale tak naprawdę jej nie potrzebuję.
A co jeśli w związku tylko jedna osoba
zarabia?
Są związki, w
których pracuje tylko jedna osoba, a druga zajmuje się domem. Najczęściej
stroną niepracującą są kobiety, ponieważ zdecydowały się poświęcić pracę na
rzecz zajmowania się domem i wychowywania dzieci. Pamiętajcie, to też praca,
tyle, że w domu! Kiedy prowadzimy
wspólne gospodarstwo nie powinny zdarzać się sytuacje kiedy jedna osoba
wydziela drugiej pieniądze, że osoba, która nie pracuje na etacie nie ma
swobodnego dostępu do konta. Takie sytuacje są bardzo upokarzające i mogą działać destrukcyjnie na psychikę.
Dla nas naturalnym było posiadanie przede
wszystkim wspólnego konta. Konta indywidualne, są tylko wygodnym dodatkiem. Każdy większy
wydatek jest omówiony. Było tak nawet gdy nie mieszkaliśmy razem. Wspólnie
zastanawialiśmy się czy na pewno tego potrzebujemy. Jeżeli chodzi o codzienne
wydatki nie tłumaczymy się z nich, jednak jeżeli nie podoba nam się, że druga
osoba wydała trochę za dużo – zwyczajnie sobie o tym mówimy. Bez krytyki i
pretensji. To, że nie mamy przed sobą finansowych tajemnic, że wiemy ile
zarabia druga połówka, daje nam poczucie finansowego bezpieczeństwa.
Chcąc nauczyć
się rozsądnie wydawać i oczywiście jak najwięcej zaoszczędzić, na etapie
ślubnych przygotowań zaczęliśmy spisywać
wszystkie przychody i wydatki. Dzięki temu zorientowaliśmy się ile i na co
wydajemy. Nadal trzymamy się tej metody i jak dotychczas sprawdza się bardzo
dobrze. Kiedy poszalejemy z wydatkami i widzimy w aplikacji, że nasz
budżet uszczuplił się za mocno, od razu zapala się czerwona lampka i wiemy,
że trzeba przystopować. Dzięki temu część niepotrzebnych wydatków została
ograniczona do minimum. W połowie miesiąca sprawdzamy naszą kondycję finansową,
sprawdzamy czy zapłaciliśmy wszystko co trzeba i wiemy ile pieniędzy nam
zostaje. Na koniec miesiąca ponownie sprawdzamy bilans i ile udało nam się
zaoszczędzić. Ostatnio usłyszałam też o ciekawej metodzie na oszczędzanie
tzn. oszukiwaniu samego siebie, czyli odkładaniu określonej sumy na konto
oszczędnościowe od razu po wypłacie i traktowanie tych pieniędzy jako „nie do
ruszenia”. Ta metoda daje pewność, że zaoszczędzicie tyle ile zaplanowaliście.
Żeby
nauczyć się jeszcze lepiej planować wydatki i oszczędzanie długofalowe planuję
przeczytać książkę Finansowy Ninja
Michała Szafrańskiego, z której, mam nadzieję, dowiem się jak mądrze planować domowy
budżet, jaki uniknąć bankowych pułapek i jak zaplanować swoją finansową
przyszłość.
Ustalenie zasad finansowych w związku jest
bardzo ważne. To sprawa bardzo indywidualna, każda para będzie miała inny pomysł jak ma
funkcjonować ta dziedzina ich życia. Każda
metoda będzie dobra, dopóki będzie odpowiadała obu stronom. Jeżeli nie podpisywaliście intercyzy, po
ślubie zaczęła obowiązywać Was wspólność majątkowa, więc niezależnie na jaką
wersję planowania wydatków się zdecydujecie i ile kont będziecie posiadać, ile
rzeczy za to kupicie i kto za to zapłaci, w świetle prawa, wszystko co weszło w
Wasze posiadanie po ślubie – jest wspólne. Jeśli chodzi o oszczędzanie, dobrze
mieć konkretny cel, bo o wiele łatwiej przychodzi nam odkładanie pieniędzy na
koncie, jeśli wiemy na co zbieramy. Dla
mnie bezpieczeństwo finansowe to przede wszystkim wiedza ile posiadamy i ile
wydajemy oraz ile jesteśmy w stanie zaoszczędzić.
Pamiętajcie, że ja absolutnie nie
jestem jakimś finansowym guru, opisałam tylko swoje spojrzenie na ten temat. Jestem ciekawa, na który model finansowy się zdecydowaliście? A może macie inną,
opracowaną przez siebie metodę, która pomaga Wam dogadać się w sprawie
finansów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz