Przed ślubem, jak każda para narzeczonych, która
bierze ślub kościelny, musieliśmy odbyć nauki przedmałżeńskie. Oczywiście nie
byliśmy zbytnio zadowoleni z tego faktu. Wiele złego słyszy się o tego typu
spotkaniach, a oprócz tego zajmuje to tak dużo czasu, a jego zawsze jest za
mało, doba niestety nie daje się rozciągnąć. Znalazłam jednak coś co nas
zainteresowało i jak się później okazało, było strzałem w dziesiątkę. Teraz
każdej parze poleciłabym takie spotkanie, nawet jeśli posiadacie zaświadczenia
ze szkoły średniej i nie musicie odbywać nauk przed ślubem.
Mowa o Weekendach dla narzeczonych z lekcją tańca
organizowanych przez diecezjalny zespół „Dobry Początek” w różnych miastach
Diecezji Pelplińskiej. Weekendy dla narzeczonych to autorski program
przygotowania do sakramentu małżeństwa. Przygotowuje do małżeństwa metodą
dialogową. Kurs prowadzą małżeństwa i księża, którzy dzielą się swoim
doświadczeniem wiary i dialogu. Dodatkową atrakcją i ciekawym elementem weekendu
jest lekcja tańca. Nauki trwają od piątku wieczorem do niedzielnego popołudnia.
Są warsztatami, które przygotowują do wspólnego życia, a przy okazji dają czas
do rozmów we dwoje, bez dzwoniących telefonów, Internetu i innych rozpraszaczy.
Nauki są prowadzone w interesujący sposób. Każde
zagadnienie z programu jest omówione przez księży i małżeństwa, którzy nie
tylko mówią o teorii, ale również odwołują się do przykładów ze swojego życia,
nie pouczają. Następnie narzeczeni mają czas na to, żeby w parach omówić
dany temat. W tym kryje się wartość tego rodzaju kursu. Nikt nie zmusza
narzeczonych do tego żeby wypowiadali się na głos i mówili o swoim życiu. Jest
to czas na poruszenie różnych tematów tylko we dwójkę, spoglądając na nie w
kontekście wiary. Pary mają czas żeby powiedzieć sobie o wzajemnych odczuciach
i przemyśleniach.
Prowadzący nie dają nam recepty na to jak być
szczęśliwym małżeństwem, unikać kryzysów i zgodnie wychowywać dzieci,
ale na pewno uświadamiają jak pomocne jest rozmawianie o ważnych
tematach jeszcze w trakcie trwania narzeczeństwa. Zwracają uwagę, że warto omówić fundamentalne
sprawy, ponieważ to ułatwia wspólne przechodzenie przez życie. W trakcie
nauk uczymy się mówić również o swoich zaletach i przywarach. Nie wszystkie
pary mogą poszczycić się takim stażem jak my i czasami nie znają wzajemnie wszystkich
swoich cech i poglądów. W trakcie nauk uświadomimy sobie,
że większość kryzysów małżeńskich bierze się z wzajemnego niezrozumienia i
braku rozmów o ważnych sprawach. Dzięki nietypowej formie kursu mamy szansę przedyskutować tematy, na które w codziennym pędzie może nie znaleźlibyśmy czasu. Dzięki temu będą mogli zacząć swoje małżeńskie życie lepiej. Podczas kursu
ustalamy wspólną hierarchię wartości, rozmawiamy na temat
wiary w naszym wspólnym małżeńskim życiu, na tematy dzieci, swoich
rodziców, a także pracy. Uczymy się dziękować i przepraszać. Bardzo ciekawym
tematem, który jest poruszany w trakcie kursu są sposoby wyrażania miłości.
Omówienie tego zagadnienia jest oparte na książce Garego Chapmana, pastora,
psychologa i terapeuty małżeńskiego, „5 języków miłości”, która uświadamia, że
mąż i żona rzadko posługują się tym samym językiem miłości.
Wieloletnia praktyka autora pozwoliła mu wyróżnić 5 języków miłości, którymi
posługują się ludzie. Najlepiej jest kiedy potrafimy odczytać i używać każdego
z nich, wtedy jesteśmy w stanie zrozumieć naszą drugą połówkę i okazywać
jej miłość w sposób, którego on/ona oczekuje. Być może pomoże nam to za 50 lat
spacerować wciąż trzymając się za ręce.
5 języków miłości:
Słowa – osoba posługująca się tym językiem
ma potrzebę usłyszenia od kochanej osoby miłych słów, komplementów, wyznań
miłosnych. Czuje się kochana, gdy słyszy słowa pochwały, wsparcia, docenienia.
Dobry czas – dla osoby używającej tego języka
najważniejszy jest wspólnie spędzony czas, wspólne wyjścia i aktywności. Taka
osoba potrzebuje spędzać z ukochanym jak najwięcej wspólnych chwil, nawet
domowe obowiązki wykonywanie we dwójkę potrafią uszczęśliwić osobę, która mówi
językiem dobrego czasu.
Podarunki i niespodzianki –
jeśli Twoja druga połówka mówi tym językiem to, sama chętnie będzie
obdarowywała Cię prezentami, będzie zwracała uwagę na to, żeby niespodzianki
były przemyślane, a prezenty dopasowane. Ty uszczęśliwisz ją liścikiem z
wyrazami miłości, ulubionymi słodyczami kupionymi specjalnie dla niej, a także
większymi prezentami. Nie koniecznie trzeba patrzeć na to w kategorii
materializmu, ponieważ dużo radości mogą przynieść również niespodzianki
wykonane własnoręcznie, bez większej wartości, ale będące namacalnym dowodem
miłości.
Drobne przysługi – dla osoby, która
posługuje się językiem drobnych przysług ważna jest pomoc w obowiązkach,
przygotowanie kolacji, zrobienie zakupów, itp. Posługując się tym językiem
odczuwasz, że jesteś kochany, gdy parter robi dla Ciebie lub za Ciebie coś, na
co nie masz czasu lub nie lubisz tego robić.
Dotyk – osoba, której dominującym językiem
miłości jest dotyk odczuwa ogromną potrzebę przytulania, trzymania się za ręce,
pocałunków. Oczywiście dla takiej osoby niesamowicie ważny może być seks, ale
języki miłości odnoszą się nie tylko do par, ale także do całych rodzin, więc
nie jest to najważniejsza cecha tego języka.
Języki
miłości jak wspomniałam wyżej odnoszą się do rodzin. Swój język miłości
kształtujemy od dzieciństwa, często już jako dzieci mamy różne potrzeby.
Niektórzy preferują wspólną zabawę, inni zawsze obdarowywali bliskich
znalezionymi podczas zabawy drobiazgami, a jeszcze inni już jako dzieci
potrzebowali motywujących słów ze strony rodziców.
Uważam,
że dobrze jest posługiwać się każdym z 5 języków miłości, ale warto też
zastanowić się jaki z nich jest na samej górze listy dla nas i dla
naszego partnera. W Internecie można znaleźć różnego rodzaju testy, które
pomogą nam zdefiniować naszą hierarchię języków miłości. Dla mnie
najważniejszy jest dobry czas i drobne przysługi, a dla mojego męża: dotyk i
słowa. Staramy się wykorzystywać sposoby, których druga osoba w danym momencie
potrzebuje. Nie znaczy to, że inne wyrazy miłości nie sprawiają nam przyjemności.
Na przykład taka miła niespodzianka od męża sprawiła, że przez cały dzień
miałam uśmiech od ucha do ucha, mimo tego, że
podarunki i niespodzianki nie są dla mnie najważniejsze.
Wracając jeszcze do samego kursu przedmałżeńskiego,
ciekawym przerywnikiem pomiędzy poruszanymi tematami była lekcja tańca
prowadzona przez profesjonalnego instruktora. Podczas tej krótkiej lekcji nie
obyło się bez śmiechu i dobrej zabawy. Oprócz podstawowych kroków kilku tańców
towarzyskich, nauczyliśmy się ciekawego tańca grupowego, belgijki, który
bardzo dobrze mógłby sprawdzić się jako taniec integracyjny na początku wesela.
Szczerze polecam tego typu kurs przedmałżeński,
katechezę będącą raczej świadectwem niż wykładem. W trakcie jego trwania można
otworzyć się przed sobą, nauczyć się rozmawiać o problemach. Na kurs
jechaliśmy z mieszanymi uczuciami, teraz wiemy, że nie był to stracony czas.
Utwierdziliśmy się, że podjęliśmy dobrą decyzję, że jesteśmy zgrani, że mamy
podobne wartości. Mojemu, wtedy jeszcze narzeczonemu, udało się mnie
kilkukrotnie pozytywnie zaskoczyć w rozmowach. Część bloków tematycznych była
nam już dobrze znana, rozmawialiśmy na te tematy wcześniej, inne natomiast dały
możliwość przemyśleń i spowodowały, że mogliśmy inaczej spojrzeć na swoje
potrzeby. Uważam, że był to najlepszy kurs przedmałżeński na jaki mogliśmy
trafić. Czas płynął ciekawie, w miłej atmosferze, a po powrocie do domu dalej
rozmawialiśmy na tematy, które nas szczególnie zainteresowały.
Podczas nauk usłyszeliśmy też słowa, które kiedyś ktoś
mi powiedział, a ich sens to: nigdy nie rozstawajcie się i nie kładźcie się
spać pokłóceni, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro. Od lat stosujemy się
do tej rady, ale dopiero w trakcie weekendu dla narzeczonych dowiedzieliśmy
się, że to była to parafraza cytatu z Listu do Efezjan.
„Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym
gniewem nie zachodzi słońce” (Ef, 4, 26)
Dajcie znać czy spotkaliście się z takim sposobem na
nauki przedmałżeńskie?
Co sądzicie o 5 językach miłości? Którym z nich najczęściej się
posługujecie?
Byłam kiedyś na takim szkoleniu na którym o tych 5 sposobach właśnie nam opowiadano. Także w odniesieniu do kolegów, koleżanek, szefa itp. Fajnie było pokazanie jak mogą powstać nieporozumienia, poczucie niedocenienia jeśli się nie wie że ktoś poprostu w inny sposób wyraża aprobate, chwali, lubi itp. Jakoś mój szef na chwile wydał mi się człowiekiem... ale szybko mi minęło ;)
OdpowiedzUsuńCzyli można wykorzystywać 5 języków w każdej dziedzinie życia :)
Usuń